Dlaczego żółta? Ano: przez farbę 😉
Zebrało mi się na malowanie.
4 może 5 miesięcy temu udało mi się pomalować cały domek, oprócz ścian i sufitu nad schodami, jakoś wtedy mi się nie chciało, ciągle znajdowałam wymówkę, by się za „schody” nie zabierać. Ciągle odkładałam malowanie na później. Aż dziś stwierdziłam: koniec, basta, finito! I schody trafiły na Niedzielną listę To-Dosków.
Nie sądziłam jednak, że malowanie w 8 miesiącu ciąży może być takim wyzwaniem 😛 Wchodzenie na drabinę jest wyczynem godnym prawdziwego akrobaty 😛 No ale jeśli nie zrobię tego teraz, to kiedy? Jak Mała się urodzi? Nie sądzę 😉
W ramach wspomnieniówki na OFku pojawiły się fotki sprzed 10 lat.. wtedy też malowałam. Z tym, że na niebiesko 😉
Zastanawiam się, może zrobię jakąś szybką „żółtą sesyjkę” z dzisiejszego (i pewnie jutrzejszego) malowania.. w sumie.. czemu nie – zawsze lubiłam się bawić farbami 🙂
Tak, tak.. malowanie obrazów też mnie zawsze kręciło. Jeden problem IMHO: jestem całkowitym artystycznym beztalenciem 😛 Dlatego bezpieczniej, gdy zostaję przy malowaniu ścian 😉
Mam nadzieję, że Wasza niedziela upływa równie aktywnie, co moja. Niekoniecznie na malowaniu… choć z drugiej strony, na wiosnę zawsze dobrze jest odświeżyć mieszkanko…
Buziam :*
Mia 🙂
Komentarz do “Żółta Niedziela”