Kochani… u mnie dopiero 21:45… powinnam być pełna życia i energii… ale coś mnie rozkłada. Zmarzłam na spacerku… przemokłam. Nie, nie padało – o dziwo. Tym razem jedna z moich mordeczek postanowiła się wykąpać w pobliskim strumieniu… i… pociągnęła mnie za sobą. Woda była przeraźliwie zimna, tak zimna, że aż mi sutki z wrażenia stwardniały! Dlatego teraz wskakuję do łóżeczka z ciepłą herbatką i dobrą książką… Mam nadzieję, że się wygrzeję i nic mnie nie rozłoży na dobre.
W objęcia Morfeusza…
Buziaki :*
Mia 😉
Komentarz do “W objęcia Morfeusza…”